Nie chcemy, żeby ten post stał się nagonką na całą służbę zdrowia. Wielu zawdzięczamy niesamowicie dużo, czasem nawet życie naszych dzieci. Jednak jest jeden temat, który wyjątkowo często kuleje, a mianowicie empatyczność.
Jedną z częstych traum, które mają matki dzieci z Zespołem Downa, to moment, w którym ktoś z personelu medycznego w sposób mało profesjonalny przekazał im tę wiadomość.
Mama Zygmunta w czasie porodu usłyszała, sugestię, by oddać dziecko, bo z niego i tak nic nie będzie. Można sobie tylko wyobrazić, jak dużo trzeba później włożyć wysiłku, żeby na każdym kroku udowadniać, że twoje dziecko coś znaczy dla świata.
Mama Zosi poddała się badaniom genetycznym. Długo czekała na wyniki, kiedy w końcu przyszły zostały przekazane sucho przez panią doktor przez telefon. Mama Zośki była akurat sama w domu. Gdy odłożyła telefon zaczęła płakać i płakała tak długo, że wycieńczoną znalazł ją na podłodze mąż.
Mamie Zuzi z kolei przy porodzie nie powiedziano nic, dziecko zabrano na badania, umieszczono ją w pojedynczej sali i cały personel unikał jej jak ognia. Została zostawiona sama, bez informacji i bez jakiegokolwiek wsparcia.
Zapewne nie ma jednej uniwersalnej metody, która sprawdzałaby się w przekazywaniu tak wrażliwej wiadomości. Zawsze jednak sprawdzi się zwyczajna ludzka życzliwość i informacja o możliwej pomocy. W głowie takiej matki kołacze się bowiem tylko jedno zdanie: „To Zespół Downa i co dalej?”. O tym będzie właśnie kolejny post… A tymczasem niech każdy z nas zastanowi się, czy odrobił swoją lekcję empatyczności, wszystkim nam wyjdzie to na dobre.
Zapraszamy do przeglądania codziennych ciekawostek z życia Stowarzyszenia właśnie tutaj.
Zobacz również inne nasze wpisy tutaj.